piątek, 17 października 2014

Pomoc dla Dzieci Nangi
















Wiecie, albo nie wiecie, a jak nie wiecie to się dowiecie - Tomek "Czapkins" Mackiewicz niebawem wyrusza w Himalaje, na zimowy podbój Nanga Parbat (8126 m n.p.m.), dziewiątego pod względem wysokości szczytu świata.
Nanga i K2 to ostatnie ośmiotysięczniki, które nie zostały zdobyte zimą!

W związku ze zbliżającym się wyjazdem na wyprawę Tomasz napisał na swojej stronie na fb:

Witajcie. Zbieram rzeczy dla tych dzieciaków. Jeśli ktoś z Was, ma jakieś drobiazgi po swoich dzieciakach, czy to rękawiczki, czapeczki, bluzy, szaliki , koszulki , buciki, zabawki ale niezbyt duże. I jeśli ktoś z Was chciałby podzielić się z tymi dzieciakami, proszę o kontakt na maila dziecinangi@gmail.com
Pozdrawiam i dziękuję.

Prośba o udostępnianie tego posta, możemy w fajny sposób wykorzystać fakt że zaraz tam lecę i będę mogł zająć sie rozdysponowaniem tego co zbierzemy tu na miejscu.
Ja wiem, że Pakistan i Himalaje to dla wielu z Was koniec świata, ale na tym końcu świata też żyją ludzie, którym można pomóc. Szczególnie, że i oni służą pomocą...
Rodzice tych dzieciaków są tragarzami, przewodnikami, kucharzami towarzyszącymi ludziom wyruszającym na wyprawę w najwyższe góry świata. Nierzadko ryzykują własnym życiem by pomóc "białym", którzy znaleźli się w kłopotach - jak choćby po lawinach pod Annapurną...

Jeśli macie w domach rzeczy, o których pisze "Czapkins" i chcielibyście się podzielić - kontaktujcie się pod wskazany wyżej adres mailowy. Jeśli nie możecie pomóc w ten sposób, to chociaż podajcie dalej, może inny będą mogli i chcieli podzielić się tym, co mają z tymi, którzy mają mniej lub wcale !!
 

czwartek, 16 października 2014

Mroczna twarz Bogini Annapurny...

 W dniu wczorajszym dotarła do Polski informacja o potężnych burzach śnieżnych i lawinach, które zaskoczyły turystów przebywających pod masywem Annapurny w Nepalu...
Wiele osób zostało rannych, na chwilę obecną podaję się liczbę 29 zabitych, jednak liczba ta może wzrosnąć, gdyż wiele osób nadal uznawanych jest za zaginione.
Wśród ofiar są też Polacy...

Trasa na której doszło do tragedii nie jest trasą wspinaczkową, ale trekingową, przeznaczoną dla amatorów. Jak mówi jeden z organizatorów wycieczek w Himalaje, na przestrzeni ośmiu lat, kiedy organizował podobne wyjazdy nigdy nie dochodziło do podobnych anomalii, a jesień jest najdogodniejszą porą na tego typu wycieczki.

Annapurna (8091 m n.p.m.) pierwszy ośmiotysięcznik zdobyty przez człowieka (3 czerwca 1950), jest dziesiątym pod względem wysokości szczytem ziemi. Choć w porównaniu z innymi ośmiotysięcznikami nie jest górą zbyt wysoką, to jednak niezwykle niebezpieczną ze względu na bardzo dużą rozległość masywu. Opady śniegu i powodowane nimi zagrożenie lawinowe już niejednokrotnie więziły himalaistów na zboczach, uniemożliwiając powrót do bazy.
Do 2005 roku udokumentowano 103 wejścia na wierzchołek i 56 przypadków śmierci... To dość mroczna statystyka, sami przyznacie...

Nie pozostaje nic innego jak tylko mieć nadzieję, że liczba ofiar wczorajszych lawin nie wzrośnie zbyt drastycznie...
Oby Boginni Annapurna pozwoliła odnaleźć spokój duszom tych, którzy zginęli u Jej stóp...

poniedziałek, 13 października 2014

"Nie chcem, ale muszem", czyli nie przyszedłem pana nawracać, ale religia mi jednak nakazuje...

    I znów będzie gorzki komentarz do rzeczywistości...
Normalnie to może i olałabym temat ciepłym strumieniem, ale nastrój mam jaki mam więc nie oleję...
Będzie sporo dość obszernych cytatów, wybaczcie, ale muszę mieć tutaj punkt odniesienia...

Nie dalej jak tydzień temu jedna z moich znajomych (nie, nie Agnieszka) wrzuciła na fb taki oto link: http://hipokrates2012.wordpress.com/2014/10/02/gdy-dziecko/ z podpisem "Tylko Boża Miłość wychowuje właściwie..."
I tak jak z treścią zawartą w linku zgadzam się w całej rozciągłości, tak z treścią podpisu to już tak nie koniecznie, bo czy tylko człowiek wierzący w Boga potrafi dobrze wychować swoje dzieci, a taki Ateista to już nie? Nie sądzę!
Przedyskutowaliśmy temat pod wpisem, oceńcie sami...

Ireneusz: "Tylko Boża miłość wychowuje.." brednia a inne religie...

Jolanta:
Tatuś jest jeden..a religie są jeszcze rozczłonkowane bo różne są stopnie zdolności postrzegania i poznania tego samego Ojca..czasem perspektywa jest węższa, czasem szersza, mniej lub bardziej pełna...ale dusza szuka tego samego...powrotu w ramiona Ojca, w ramiona Miłości...Człowiek jest Pełnią i cierpi z braku Pełni...A TA PEŁNIA CZEKA ...CZEKA NA KAŻDEGO CZŁOWIEKA.
Ireneusz: Katolicyzm wie wszystko i najlepiej :)
Karla: Wie tyle samo, ale jak każda religia uzurpuje sobie monopol na prawdę.Jeśli ktoś szuka Boga to w religii na pewno Go nie znajdzie...
Jolanta:
Kto pragnie Boga, dostrzeże Go (bo czyż ludzkość-człowiek może mieć więcej niż jednego Ojca?) i szedł będzie drogą, którą uzna za najwłaściwszą by dojść do celu...do Prawdy..do TEGO KTÓRY JEST. Z pewnością nie dojdziemy tam drogą gniewu, złości, wzburzenia, krytyki, wytykania innym tego że nie mają racji....bo do Boga-=Miłości dociera się jedynie drogą Miłości...póki sie Nią nie podąża, podąża się w przeciwnym kierunku...."Tylko dobre owoce świadczą o dobrym drzewie". Proponuję więc przekręcić regulator odbiorków na "częstotliwość" Miłości bliźniego i radować się...bo mamy z czego - jesteśmy Człowiekiem", Stworzeniem zrodzonym z Miłości...żyjmy Nią. :) :) :)
....czasem jesteśmy jak Synowie marnotrawni" i trzeba upaść nisko, pragnąc niejako jeść ze świniami, poczuć pustkę wygnania pomimo bycia synem/dziedzicem....aby poznać Miłość Ojca, uderzyć sie w pierś i pojąć sercem....każdy ma swój czas powrotu...Ojciec wyczekuje i nie przestanie...bo jest doskonały ...jakkolwiek jesteśmy w stanie Go odczuwać...On jest i tylko On jest...
Ireneusz:
To jest chore.... Co człowiek by nie zrobił to jedynymi zbawieniem jest Ojciec, Jezus itd.
Czy tak trudno zrozumieć że nie wszyscy wieżą w tę brednie... i nie chcą od was żadnych modlitw...
... modlcię się za siebie ponieważ nic wam już nie zostało....
Jolanta:
Ojojoj, wiele wiele trzeba modlitwy i chwała Bogu że nam pokazuje o czyj pokój serca trzeba się modlić szczególnie gorliwie...Wszystkiego najlepszego, Kochani :)
Karla:
Z tym zbawieniem to też tak nie do końca wiadomo. Ze dwa tygodnie temu ksiądz grzmiał z ambony że nikt nie może być pewny że zostanie zbawiony (nawet ci pobożni wierzący mają nie być pewni...)
Dla mnie najwyższą prawdą, jako dla człowieka jest ta, pro
sta niezwykle: Dobro czyń a zła unikaj.
Uniwersalna dla wszystkich pod niebem...
" Nie dziw się że ktoś jest dobry bez Boga. Współczuj temu,który potrzebuje Boga aby być dobrym..."
Ireneusz:
Zgadzam się całkowicie.. Bug nie ma nic na rzecz czy ktoś jest dobry czy zły... Czy Dalajlama jest zły nie wierzy w Boga...
Jolanta:
Dobrze jest szukać tego co "dobre" ale najlepiej jest szukać tego co "najlepsze", co doskonałe. Diabeł zatrzymuje człowieka przy rzeczach dobrych aby nie dotarł do celu...W zasadzie każdy człowiek, nawet najbardziej pogubiony znajdzie w sobie coś co zaświadczy o jego "dobroci"..ale nie chodzi o to abyśmy zginęli w ocenianiu siebie jako dobrych ale abyśmy dotarli do wyzwolenia się z iluzji pryskającej jedynie wobec Prawdy....nieustawajmy...bo "w Nadziei już jesteśmy zbawieni" :) ...okupem za nas był sam Jezus Chrystus...
Ireneusz:
Ty jesteś zaślepiona Twoje zachowanie przypomina ortodoksyjnych islamistów my my my i tylko my....
Karla:
Marek Aureliusz powiedział: „Przeżyj swoje życie dobrze. Jeśli są bogowie i są sprawiedliwi, nie będzie ich obchodzić twoja świętoszkowatość i pobożność, tylko to, co dobrego w życiu zrobiłeś. Jeśli są bogowie i są niesprawiedliwi, nie warto ich czcić. Jeśli bogów nie ma, kończąc swoje życie będziesz miał poczucie, że przeżyłeś życie godnie i że pozostanie ono w pamięci twych bliskich.”
Jolanta:
Ireczku, moje "my" obejmuje wszystkich ludzi, nie jest dobrze się z tej grupy wykluczać. Uważam Cie za mojego brata wielkiej ludzkiej rodziny. Karoilnko, jesteś dziewczyną o bardzo dużym potencjale intelektualnym i wiesz o tym dobrze, nie stawiaj jednak spraw umysłu ponad ducha i wiarę, bo Twe zdolności zmarnują się...przyszedł bowiem na ziemię Ktoś większy niż Marek Aureliusz i najbardziej światli filozofowie wszechczasów...i 2000 lat czeka aż "przejrzymy".....On jednak wie, że aby "dojżeć" trzeba "dojrzeć"...Nie ma sensu się spierać jeśli nasze poglądy są dalece odmienne, szukajmy tego co nas łączy i idźmy naprzód. :) Pozdrawiam Was i życzę nieustawania w drodze do tego co da poczucie Pełni :)
Ireneusz:
Myślisz, że nie wierząc człowiek może być nie spełniony.... Dla mnie Ty możesz modlić całe dni... Tylko nie za moje nawrócenie... Nie traktuj mnie jak osoby zagubionej :)
Jolanta: Nie mnie Ciebie oceniać. Sędzią naszym będzie Kto inny a póki co jest nim nasze sumienie i każdy z nas niech w pierwszej kolejności sam siebie pilnuje aby było ono prawe. Spokojnie, nie atakuję Cię, dostrzeż to :), szczerze życzę wszystkiego co najlepsze:)
[...]
Karla:
A co jeśli ktoś to poczucie pełni już odnalazł i to wcale niekoniecznie dzięki religii, a dzięki osobistemu doświadczeniu obecności Absolutu?
A i ludzie niewierzący w Bogów są spełnieni i szczęśliwi.
Jedyne co nas powinno łączyć to pragnienie dobra. Do
bro czyń, zła unikaj - nie ważne w co czy kogo wierzysz i czy w ogóle wierzysz. Przejdź przez życie dobrze czyniąc, a jeśli jest Bóg i jest to Bóg sprawiedliwy to nagroda będzie Ci dana, wszak Mądra Księga mówi: "taką miarą jaką mierzycie odmierzą i wam, i takim sądem jakim sądzicie sami sądzeni będziecie".
"Karoilnko, jesteś dziewczyną o bardzo dużym potencjale intelektualnym i wiesz o tym dobrze, nie stawiaj jednak spraw umysłu ponad ducha i wiarę, bo Twe zdolności zmarnują się..."
Jak ja lubię ten twój protekcjonalny ton...
Muszę cię zmartwić - nie marnują się moje zdolności, a wręcz przeciwnie, rozwijają się służąc mnie i innym, na szczęście.
Ciekawe jakie prawdy byś głosiła gdybyś urodziła się i wychowała w kulturze muzułmańskiej? Też mówiłabyś że Jezus zbawił świat, modliłabyś się do świętych i cytowała Ewangelię czy jednak mówiłabyś że jedynym Bogiem jest Allah i tylko jego prawo jest słuszne i tylko w Koranie jest prawda...
Jolanta:
Tam jest prawdziwe dobro gdzie Miłość i racja gdzie Miłość i tam jest Bóg prawdziwy gdzie jest Miłość...i tym samym uważam, że wyczerpaliśmy temat. Dobrej nocki :)
Ireneusz:
Tam gdzie miłość jest Bóg nie wytrzymam Jolu coś się tobie pokręciło ... Tam gdzie miłość jest facet i sex :)
[...]
Karla: Auć... Ireneuszu, nie spłycajmy aż tak mocno... Wyczuwam nutkę ironii, ale... no nie tylko facet i sex kojarzy mi się z miłością
Kojarzy mi się z nią choćby człowiek, który choć wielkiej wiary i pobożności to nie wyciera sobie gęby pustymi frazesami
o tym, jak cierpienie uszlachetnia i jak to Bóg doświadcza przez cierpienie tych, których najbardziej kocha, ale potrafi odrzucić płaszczyk religijnych opowieści i powiedzieć "Wszystko będzie dobrze, poradzimy sobie z tym. Pomodlę się jeśli chcesz, ale przede wszystkim będę, gdy będziesz mnie potrzebować"...
Kojarzy mi się z nią Ateista, który widząc strach, ból i łzy potrafi powiedzieć "Jestem z tobą, pomogę jak tylko zdołam, od tego są przyjaciele"
Kojarzy mi się z nią człowiek, który jest gotów poświęcić wiele, by pomóc przyjacielowi spełnić marzenia, kto potrafi zrozumieć, że te marzenia są całym twoim życiem i może ich nie rozumie, ale będzie cię w tym wspierał.
Jeżeli Bóg jest, jeżeli jest dobry i sprawiedliwy, jeżeli jest Miłością i jeśli jest w drugim człowieku - wszak mówi Mądra Księga "Wszystko co uczyniliście tym najmniejszym toście i mnie uczynili" - to każdy, bez względu na to do jakiego i czy w ogóle do jakiegokolwiek Boga czy Bogów się modli powinien przede wszystkim widzieć człowieka - czystego i nieskażonego religią.
Nie zbłąkaną owieczkę, która pobłądziła bo nazywa Boga innym imieniem niż ja, albo nie nazywa Go wcale bo zwyczajnie w Niego nie wierzy.
Po pierwsze człowiek, zawsze, bez względu na wszystko - rasę, pochodzenie, wyznanie, poglądy polityczne czy orientację.
Jeśli powiesz dziecku, które mieszka w domu z alkoholikami, którzy wiecznie się awanturują, albo które matka wyrzuciła z domu za byle pierdołę, albo kobiecie maltretowanej przez męża sadystę, że trzeba kochać, bo Bóg jest miłością i kocha i to cierpienie pozwoli się wznieść na wyżyny i w ogóle stać się świętym za życia, to ani to dziecko, ani ta kobieta, ani żaden inny doznający krzywdy człowiek nigdy więcej do ciebie nie przyjdzie, bo gładkie słówka nie koją bólu, nie zapewniają bezpieczeństwa, nie leczą ran, tylko uspokajają sumienie tego, kto je wypowiada.
Nie wiem czy wiesz, Jolanto, że kiedy mówisz człowiekowi który nie wierzy w Boga lub wierzy w innego Boga, że oto błądzi i jego życie nie jest pełne, to łamiesz jego sumienie... Próbując przekonać takiego człowieka, że oto zagubił się w życiu i oto musi się nawrócić na drogę którą ty idziesz, bo tylko tak dojdzie do raju to gwałcisz jego wolną wolę, którą od Stwórcy otrzymał.
Każdy ma swoją własną Drogę, którą niech kroczy w pokoju.
Każdy ma swoją własną Opowieść, którą sam musi napisać aż do samego końca...
"Jestem egzemplarz człowieka, a to znaczy diabli, czyśćcowy i boski"
"W nas jest raj, piekło i do obu znaki"
Ksiądz Twardowski napisał mądrze: "Nie przyszedłem pana nawracać..."
Ireneusz:
Sory. Wielkie laboratory napisane... Jolu wiem że jesteś znawcą religii, więc wiesz że nie wszystkie religie wyznają istnienie Boga. Ja powiem tak "wiem że nie wiem".... Jak typowy Agnostyk... nie chce dalej wchodzić w dyskusję widzę że pomyliłaś pasję z wiarą..
Jolanta:
Ojoj, troszku mnie i moją postawę ktoś tu inaczej odbiera niż jest to w rzeczywistości, ale trudno. Przyjmuję i mam nadzieję, że nie będę was udręczać tym, że jestem jaka jestem i udostępniam stronki o tematyce, którą uważam za najwążniejszą. Każdy ma do tego prawo, prawda? Jeśli drażnią Was moje poglądy i jawne okazywanie wiary/radowanie się z Boga, jeśli odbieracie to jako "przemoc", zawsze możecie usunąć mnie ze znajomych na fb aby treści religijne, które się na moim profilu pojawiają i będą pojawiały nie stawały wam przed oczyma. Pozdrawiam serdecznie :)..."
    No właśnie...
Jak to my bardzo Jolę ograniczamy, jak to czujemy się urażeni tym, że udostępnia takie stronki, o takiej tematyce, która to tematyka jest dla niej najważniejsza... ojejku, jejku, jacy my niedobrzy...
Problem jednak leży gdzie indziej... Wcale nie w tym co się udostępnia i jaki ma się do tego stosunek, ale w tym, czy szanuje się w tym względzie wolność drugiego człowieka. 
Jola ma prawo uważać że tylko Boża Miłość wychowuje, Irek ma prawo się z tym nie zgadzać - w końcu wolność, równość, demokracja, prawda? I jak z tym jestem spoko, tak nie jestem spoko z tym, że ktoś kogoś próbuje na siłę nawracać, na siłę udowadniać drugiej stronie jak to bardzo jest w błędzie, jak to bardzo pobłądziła, jaka to z niej zagubiona owieczka...


Spytacie być może dlaczego wracam do tej rozmowy... Ano wracam, bo dziś znów dotarła wieść iż grupa prawdziwych Polaków-katolików trwała na modlitwie pod miejscem gdzie odbywał się plugawy satanistyczny koncert plugawego satanistycznego zespołu "Behemoth", któremu przewodzi szatański pomiot zwany Nergalem... I trwano tak na modlitwie prosząc niebiosa o nawrócenie tego plugawego satanisty...

Używam sarkazmu, ale inaczej nie potrafię...
Już od kilku lat zadaję sobie pytanie, dlaczego przedstawiciele różnych religii/światopoglądów próbują przedstawicieli innych religii/światopoglądów przekonać (nieraz ogniem i mieczem) do tego, że "moja racja jest mojsza niż twojsza"...
To nie, że ja taka święta i bez winy jestem w tej kwestii, o nie! Przyznaję się, że kiedyś, kończąc liceum i zaczynając studia też byłam taka jak Jolanta... Cechował mnie tzw. "radykalizm ewangeliczny"... I o ile ów radykalizm (ewangeliczny i każdy inny) jest jak najbardziej wskazany względem samego siebie tak już niekoniecznie jest wskazany względem innych. Zrozumiałam to poznając ludzi o innych światopoglądach niż mój, wierzących w coś innego lub niewierzących wcale, mających odrębne od mojego spojrzenie na kwestie fundamentalne, inną orientację seksualną itd. itp. Na studiach miałam zajęcia z filozofii, sporo czytałam na temat sumienia i wolności człowieka, dużo rozmawiałam z ludźmi, którzy w tych kwestiach mogli mi wiele powiedzieć, z którymi mogłam na ten temat dyskutować - otwarcie dyskutować, co szczególnie należy podkreślić!
Wystarczyło spojrzeć trzeźwo na siebie, by wszystko stało się jasne...
No bo jest tak:
- ochrzczono mnie, wychowano w obrządku katolickim, wpojono system norm określonych przez tę religię i nakazano według nich postępować bo inaczej piekło mnie czeka i w ogóle "bozia się będzie gniewać" i ogólnie tu i tylko tu jest prawda.
Ale takiego Abdula wychowano w kulturze Islamu, nauczył się Koranu na pamięć, modli się 6 razy dziennie, Ramadan świętuje i wierzy w Allaha, oraz w to, że tylko Allah jest jedynym i prawdziwym Bogiem...
I kto tu ma rację proszę wycieczki?
Czyja racja jest mojsza niż twojsza? 
Który Bóg jest lepszy, świętszy i prawdziwszy?
Która księga zawiera w sobie prawdę?
Czy mam prawo do tego, by powiedzieć Abdulowi, że jego religia się myli?
Czy On ma prawo tak powiedzieć o mojej religii?
A co jeśli oboje jesteśmy w błędzie? Jeśli to np. pastafarianie mają rację?
A co jeśli po drugiej stronie nie ma nic, jeśli w ogóle nie ma żadnej drugiej strony?

Wierzymy, że coś jest jakieś, ale nie mamy pewności, że takie jest naprawdę.
Wiara jest łaską i jeśli ktoś tej łaski nie otrzymał, to żadne barokokowe rokokowania w sprawie przerysowania nie skłonią go do tego, by poszedł tą samą drogą którą my podążamy, jeśli nie dostanie realnych dowodów na to, że taki wybór jest słuszny i opłacalny...
Wierzymy w coś i trwamy w tym, że nasze przekonania są słuszne, ale nikt i nic nie dało nam prawa by nasze przekonania narzucać innym...

"Wysłuchaj innych - nawet tępych i nieświadomych - oni też mają swoją Opowieść
[...]żyj w zgodzie z Bogiem - czymkolwiek On Ci się wydaje, w zgiełkliwym pomieszaniu życia zachowaj spokój ze swą duszą..."

Kochani, każdemu z Was życzę tego wewnętrznego spokoju... 

Niech światło Waszych rozumnych Dusz prowadzi Was przez życie ścieżkami Prawdy...