środa, 28 października 2015

Jest metoda w tym szaleństwie... a reszta jest milczeniem.

  Długo zajęło mi, żeby zebrać się do napisania tej notki, ale wciąż żywe są w moim sercu wspomnienia z 15. i 21. października i trochę ciężko mi się pozbierać do kupy, bo to co udało mi się przeżyć w te dwa październikowe wieczory było absolutnie wspaniałe, znakomite, cudowne!
Tym niesamowitym wydarzeniem była projekcja realizowanej w ramach National Theatre Live.
Tak moi drodzy. Teatr.
Na żywo.
Wprost z Londynu!

Naprawdę fantastyczne doświadczenie, zwłaszcza gdy ogląda się inscenizację dramatu, który jest absolutną klasyką tak literatury jak i teatru. "Hamlet" Williama Szekspira reżyserowany przez Lyndsey Turner, ze znakomitą obsadą i z niezrównanym Benedictem Cumberbatchem w roli głównej!

   Nie ma co owijać w bawełnę i opowiadać jak to straszliwie uwielbiam Szekspira, bo nie uwielbiam, choć znam jego dzieła, doceniam niezaprzeczalny wkład w światową kulturę i uważam, że jego twórczość jest tym, w czym każdy kto nie chce uchodzić za totalnego ignoranta powinien się orientować.
Wiecie natomiast, że uwielbiam teatr i Benedicta Cumberbatcha, i to już wydało mi się wystarczającym powodem by wybrać się na wspomnianą projekcję, szczególnie że jest coś niezwykłego w oglądaniu sztuki teatralnej na ekranie kinowym czy w realizacji teatru telewizji. 
Z jednej strony ogranicza się nasze pole widzenia. 
Oglądając przedstawienie w teatrze obejmujemy wzrokiem całą scenę, możemy wybrać na co i w jakiej kolejności zwrócimy uwagę, na jakim elemencie skupimy wzrok. W przypadku transmisji widzimy tylko to, co w danym momencie pokazuje nam kamera, to operator prowadzi nas przez całą sztukę i choć na pierwszy rzut oka zdawać by się mogło, że taka realizacja ogranicza nasze postrzeganie tego co dzieje się na scenie, to ja uważam, że jest dokładnie odwrotnie. Fakt, nie obejmujemy wzrokiem całej sceny, wszystkich postaci, wszystkich elementów scenografii, ale za to mamy możliwość przyjrzeć się z bliska twarzom aktorów, zobaczyć każdy najmniejszy grymas, każde najdrobniejsze drgnienie mięśni... To sprawia, że emocje które aktorzy starają się przekazać stają się jeszcze bardziej wyraziste.
No i druga sprawa - siedzisz sobie w kinie, w wygodnym fotelu, przed sobą masz ekran i czujesz jakby to co widzisz było filmem, choć równocześnie masz świadomość, że wszystko na co patrzysz dzieje się tu i teraz, że wszystko co widzisz jest perfekcyjne dlatego, że perfekcyjni są aktorzy, którzy w tym momencie stoją na scenie i dokładają wszelkich starań aby wszystko było doskonałe. Jeżeli coś się nie uda nie będzie dubla, nie będzie dokrętek... wszystko musi wyjść za pierwszym razem i za każdym razem - to właśnie jest magia :)

    Co do samego spektaklu to już od początku cieszył się on olbrzymim zainteresowaniem i budził wielkie emocje.
Bilety wyprzedały się w oka mgnieniu, a ci, którzy nie mieli tyle szczęścia gotowi byli na wielogodzinne oczekiwanie w kolejce przed teatrem by zdobyć bilet, z którego ktoś w ostatnim momencie zrezygnował. Każdego dnia widownia Barbican Theatre wypełniona jest po brzegi (spektakl grany jest do końca października).
Recenzje wyrastały jak grzyby po deszczu. Jedne bardzo pochlebne, w których pod niebiosa wychwalano reżyserkę i jej pomysł na przedstawienie Szekspirowskiej tragedii; jak i samych aktorów, na czele z odtwórcą głównej roli, zachwycając się ich profesjonalizmem i umiejętnościami. 
Drugie wręcz przeciwnie. Pisano w nich o rzekomej ignorancji fanek Benedicta Cumberbatcha, które to zdaniem mediów o Szekspirze i samym "Hamlecie" nie mają bladego pojęcia, a do teatru przychodzą tylko po to, by zobaczyć ubóstwianego przez siebie aktora. Krytykom nie podobało się przeniesienie słynnego "Być albo nie być" z pierwszej sceny trzeciego aktu na sam początek sztuki (ostatecznie odstąpiono jednak od tego pomysłu), nie podobało się niektórym również to w jakich kostiumach występują aktorzy, no bo jak to, Hamlet w dżinsach?!
Cóż, jak mówi stara mądrość ludowa - jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził...

     Sztuka jednak broni się znakomicie!

    Niesamowite wrażenie, nawet wówczas gdy ogląda się spektakl jedynie na ekranie kinowym, robi ogromna scena Barbican Theatre a na niej scenografia, której autorką jest wielokrotnie nagradzana projektantka teatralna Es Devlin.

Barbican Theatre, próby kamer przed transmisją "Hamleta"
photo by Lodovic des Cognets

Monumentalna, ciemna, z elementami turkusu i granatu doskonale wpisuje się w nastrój sztuki i zapowiada mroczne wypadki, które mają za moment nastąpić. Schody, balkony, ogromne drzwi, portrety na ścianach, wielki stół, a nad nim przepiękny kryształowy żyrandol, wszystko to, dopełnione światłem scenicznym, za które odpowiedzialna była Jane Cox zapierało dech w piersiach. A jeśli dodać do tego jeszcze muzykę Jona Hopkinsa, choreografię opracowaną przez Sidi Larbi Cherkaoui'ego i znakomitych aktorów w kostiumach Katriny Lindsay otrzymamy naprawdę wspaniałe widowisko.

Barbican Theatre, próby kamer przed transmisją "Hamleta"
photo by Lodovic des Cognets
      Kostiumy zaprojektowane na potrzeby spektaklu to połączenie współczesnego, luźnego stroju (designerska koszulka, sztruksowa marynarka Hamleta, czy koszula w kratkę Horacego) z elementami stroju dworskiego. Takie na pierwszy rzut oka niezwykłe połączenie doskonale podkreśla uniwersalność tragedii Szekspira. "Każdy z nas jest Hamletem" powiedział w wywiadzie dla telewizji Sky Arts Benedict Cumberbatch. Miał rację.

Benedict Cumberbatch jako Hamlet
      Oczywiście przy okazji spektaklu najwięcej uwagi poświęca się odtwórcy głównej roli - Benedictowi Cumberbatchowi. Nie ma co ukrywać, że jego nazwisko przyciągnęło do teatru prawdziwe tłumy, a aktor znany nie tylko z ról teatralnych, ale również znakomitych kreacji telewizyjnych i kinowych zebrał wspaniałe recenzje.
"The Observer" docenił Cumberbatcha nazywając go "najbardziej elokwentnym i racjonalnym Hamletem".
Aktor w pełni zasłużył na pochwały, bo jego gra na scenie to urzekający pokaz umiejętności  i kunsztu aktorskiego, a należy pamiętać, iż rola Hamleta jest uważana za sprawdzian dojrzałości i umiejętności mierzących się z nią aktorów ze względu na objętość tekstu, niezmiernie bogatą osobowość postaci oraz dużą ekspresję. Możliwość zagrania Hamleta to marzenie każdego aktora poważnie traktującego pracę w teatrze. Mówią, że jak spaść do z wysokiego konia - Hamlet to rola która może pomóc aktorowi wznieść się na wyżyny lub strącić go w nicość.
Po projekcji z czystym sercem mogę powiedzieć, że Benedict Cumberbatch zaliczył ten sprawdzian na najwyższą notę.
Jego Hamlet to inteligentny i elokwentny młody mężczyzna (podobnie jak sam aktor), idealista i filozof, któremu przychodzi się zmierzyć ze zdarzeniami i problemami, które nijak nie pasują do owego idealizmu.
Cumberbatch wspaniale ukazuje cierpienie tego młodego człowieka, który zdruzgotany przez ostatnie wydarzenia spotyka ducha swego ojca i dowiaduje się, że jego śmierć była podstępnym morderstwem, a nie nieszczęśliwym wypadkiem. W imię miłości synowskiej i poczucia sprawiedliwości książę składa ojcu przysięgę, iż uczyni wszystko, by pomścić jego śmierć, tym samym stając przed kolejnym moralnym dylematem, gdyż musi dokonać czegoś, co w jego ocenie jest moralnie złe. Od tego czasu tym, co determinuje postępowanie Hamleta jest pragnienie zemsty na mordercy ojca. 
O niezwykłości Hamleta, oraz znaczeniu roli jaką odegra on w całej historii zdaje się świadczyć wnież jego strój podczas uczty, a także miejsce jakie zajmuje za stołem. Ubrany w dżinsowe ciemne spodnie i ciemną sztruksową marynarkę z postawionym kołnierzem bardzo wyraźnie odróżnia się od reszty gości ubranych w wystawne dworskie stroje. Siada pośrodku stołu niczym Chrystus podczas ostatniej wieczerzy - jedyny sprawiedliwy, tak bardzo samotny i opuszczony choć otoczony ludźmi, których zna i który jego znają... znają, ale nie rozumieją, nawet nie próbują rozumieć.
Benedict Cumberbatch słynie z tego, że potrafi w granej przez siebie postaci ukazać w sposób niebywale autentyczny cały wachlarz często skrajnych emocji, tak samo jest w przypadku Hamleta. Cierpienie i ból księcia rozrywają serce, jego strach przeraża, jego radość i uśmiech cieszą, a ironiczne komentarze bawią nieraz do łez.

        Przy wszystkich niewątpliwie zasłużonych pochwałach pod adresem Benedicta Cumberbatcha należy jednak oddać również sprawiedliwość pozostałym członkom obsady, bo każdy z nich zaprezentował się znakomicie, w doskonały sposób ukazując skrajne emocje targające bohaterami. Na pierwszy rzut oka widać, że wszyscy aktorzy są doskonale zgraną drużyną, której poszczególni członkowie wzajemnie się dopełniają i nie mogą istnieć bez siebie nawzajem.

Ciarán Hinds jako Klaudiusz
   Ciarán Hinds wcielający się w rolę Klaudiusza stworzył postać, którą kocha się nienawidzić.
W sposób niebywale prawdziwy i przerażająco wiarygodny ukazuje podstępnego bratobójcę, człowieka zimnego, despotycznego, pozbawionego skrupułów i kręgosłupa moralnego, który nie cofnie się przed niczym, by tylko utrzymać w sekrecie swój podły występek, choć z drugiej strony zdaje się całkowicie nie przejmować faktem, iż poślubienie żony zmarłego brata według XVI wiecznego kodeksu etycznego uchodził za cudzołóstwo. Jego obecność wywiera destrukcyjny wpływ na słabe i bardziej uległe jednostki, doprowadzając je do moralnego upadku i stając się powodem kolejnych dramatycznych wydarzeń.


Anastiasia Hille jako królowa Gertruda
 Jedną z takich osób jest niewątpliwie królowa Gertruda (Anastasia Hille).
Wiemy o niej niewiele. Nie wiemy nic o tym, co wydarzyło się przed śmiercią ojca Hamleta. Królowa wspomina o "szpetnych czarnych plamach", które widzi w swoim sumieniu, jednak czy ma na myśli wyłącznie  kazirodczy związek z bratem swojego niedawno zmarłego męża, a może coś więcej? Można jedynie snuć domysły czy królowa była wspólniczką szwagra w zbrodni, czy tylko korzysta z jej owoców (lubi wygodę i przepych), a może bezwolnie poddała się jej następstwom? Wszystko to pozostaje tajemnicą i może tak jest lepiej. Królowa kocha swojego syna, ale nie potrafi bądź nie chce zrozumieć jego potrzeby godnego przeżycia żałoby po ojcu.
Anastasia Hille jako królowa Gertruda
i Benedict Cumberbatch jako Hamlet
Photo by Johan Persson
Rozmowa z synem porusza jej sumienie, zdaje się, że szczerze żałuje zła którego się dopuściła (jakiekolwiek zło w rzeczywistości ma ona na myśli), jest jednak zbyt słaba by oderwać się od współwinnego jej upadku, przez co jej żal jest daremny. Zresztą scena rozmowy Królowej z Hamletem to chyba najbardziej poruszająca scena z udziałem tych dwóch postaci. Dla obojga ta rozmowa wiąże się z niebywałym cierpieniem i dzięki kunsztowi aktorów cierpienie to ukazane zostało w sposób tak prawdziwy, że niemal można go dotknąć, jakby cały ból prawdy wylewał się z nich i spływał na wszystko wokół.
Anastasia Hille prezentuje swoją postać w taki sposób, iż bez względu na to jaką tajemnicę naprawdę skrywa Królowa bardziej jej współczujemy niż ją nienawidzimy, jest ona bowiem wewnętrznie rozdarta pomiędzy tym co robi, a tym co zrobić powinna, ukazana zostaje jako osoba bądź co bądź słaba, a takie osoby budzą raczej litość niż nienawiść...
        
Kobna Holdbrook-Smith jako Laertes
Photo by Johan Persson
Kobna Holdbrook-Smith jako Laertes to kolejny przykład wspaniałego, dojrzałego aktorstwa. 
Aktor doskonale ukazuje człowieka gorącej krwi, łatwo ulegającego gwałtownym emocjom, dumnego i żadnego zemsty. To właśnie Laertes a nie Hamlet wpisuje się w rolę typowego bohatera rodowej tragedii zemsty. 
Jest on również całkowitym przeciwieństwem Hamleta, mimo iż obaj młodzieńcy otrzymali wykształcenie jakie otrzymać powinien każdy renesansowy dworzanin Laertes jest tym dworzaninem tylko z pozoru, podobnie jak pozornie jest człowiekiem honoru. Podążając za namową Klaudiusza bez zastanowienia decyduje się na krwawą zemstę, a nawet na haniebną zdradę.  
Kobna Holdbrook-Smith jako Laertes
i Benedict Cumberbatch jako Hamlet
photo by Johan Persson
Gdy Hamlet przed pojedynkiem prosi go o wybaczenie Laertes odpowiada, że owszem, serce mogłoby wybaczyć, ale honor na to nie pozwala, co dziwne ten sam honor nie miał nic przeciw temu, by zatruć ostrze szpady i zgodzić się na dodanie trucizny do kielicha przeznaczonego dla księcia... Zaiste, przedziwny to honor.      
U Lyndey Turner skrajna różnica między Hamletem a Laertesem widoczna jest nie tylko w wymiarze duchowym, emocjonalnym, ale również - co zdecydowanie bardziej rzuca się w oczy - w wymiarze fizycznym. Mam tu na myśli nie tylko różnicę w kolorze skóry (bez żadnych rasistowskich podtekstów), ale także kolory strojów podczas pojedynku szermierczego, będącego starciem podstępu i prawdy, szlachetności i zdrady.

Jim Norton jako Poloniusz
Photo by Johan Persson

     Jim Norton w sposób doskonały sportretował królewskiego kanclerza - Poloniusza. Służalczego intryganta, który chce kontrolować wszystko, nawet życie i poczynania własnych dzieci- Ofelii i Laertesa. Jego służalczość i czołobitność względem króla, a także mylne przekonanie o własnej przebiegłości i nieomylności czynią z niego ulubiony obiekt niewybrednych drwin księcia Hamleta, a intryganctwo doprowadza go tragicznej śmierci.
Norton zagrał Poloniusza w sposób, który sprawia, że nie tylko Hamlet ma na nim używanie, wraz z Hamletem śmieje się również cała publiczność. 

      Na koniec dwie postaci, które w sztuce Lyndsey Turner urzekły mnie najbardziej. 


      Jako, że panie mają pierwszeństwo ;) w takim razie najpierw grana przez Siân Brooke Ofelia.
Siân Brooke jako Ofelia
photo by Johan Persson
 Postać na wskroś tragiczna. Czysta, wrażliwa, o dość słabej konstrukcji psychicznej. Z wzajemnością zakochana w Hamlecie, zmuszona przez ojca do zerwania kontaktów z księciem, a następnie przez tegoż księcia odtrącona z nie do końca wiadomego powodu przeżywa głęboki dramat, który dodatkowo pogłębia się po śmierci jej ojca, doprowadzając dziewczynę do szaleństwa i śmierci (prawdopodobnie samobójczej).
Siân Brooke pokazała w swej roli niesamowitą klasę i kunszt aktorski. Aktorka nie gra Ofelii, ona jest Ofelią. Prawdziwie cierpi z powodu konieczności rezygnacji z uczucia do księcia, prawdziwie przeżywa odrzucenie, prawdziwie rozpacza po śmierci ojca i wreszcie prawdziwie popada w obłęd. 
Ta prawdziwość choć genialna bywa chwilami przerażająca... Włosy wyrwane z głowy, trupio blada twarz, sine usta, podkrążone oczy i rozmazany od łez makijaż, a do tego drżące dłonie i śpiewane łamiącym się głosem strzępy niezrozumiałych pieśni - kwintesencja bólu i rozpaczy prowadzących do szaleństwa, która sprawia, że obserwatorzy tracą resztki pewność siebie...     

Leo Bill jako Horacy
I postać ostatnia, grany przez Leo Billa Horacy. Jedyna ważna (zajmująca więcej miejsca) postać w dramacie Szekspira która w końcowej scenie pozostaje przy życiu. Szekspir nie dopracował zbytnio tej postaci, a szkoda. To prawda, że nie jest ona może zbyt istotna dla samego dramatu, ale jest istotna dla głównego bohatera. Horacy jest filozofem i oddanym przyjacielem Hamleta. Pełni rolę zewnętrznego, obiektywnego obserwatora wydarzeń dziejących się w Elsynorze, to właśnie jemu tuż przed śmiercią Hamlet powierza misję oznajmienia wszystkim prawdy o wypadkach jakie miały miejsce na dworze.
W przypadku roli Horacego doskonale widać to o czym wspomniałam wcześniej - jedna postać nie może istnieć bez drugiej. Cumberbatch i Bill ukazują Hamleta i Horacego jako oddanych, serdecznych przyjaciół, bardzo ze sobą zżytych. Horacy jest dla Hamleta prawdziwym wsparciem, i chyba jako jedyny naprawdę rozumie cierpienie młodego księcia, gotów jest nawet umrzeć wraz ze swoim przyjacielem.
Leo Bill jako Horacy
i Benedict Cumberbatch jako Hamlet
 Gdy obserwuje się aktorów na scenie więź ta zdaje się być niemal namacalna, jak choćby w końcowej scenie gdy Horacy pochylony nad ciałem Hamleta wypowiada słowa: "Dobranoc słodki książę" i całuje głowę martwego przyjaciela, długo wtulając twarz w jego włosy. 
Jest w tym drobnym geście tyle miłości i cierpienia, że aż serce krwawi...

        Sztuka Szekspira jest tragedią, a jak tragedia to wiadomo, że do śmiechu nic nie ma, a jak nie ma nic do śmiechu to jest raczej ciężko, a i z czasem robi się nudno. W przypadku tej inscenizacji na szczęście jest inaczej. 
Elementy komiczne jakie pojawiają się w ciągu całej sztuki nieco rozładowują napięcie, i choć sztuka wcale nie traci przez to na swoim dramatyzmie, staje się jednak dużo bardziej przystępna.
Komiczny jest oczywiście przekonany o swej przebiegłości i nieomylności Polonius, momentami komiczny jest udający szaleństwo książę Hamlet, komiczny jest również grabarz, który przygotowując grób przed pogrzebem Ofelii wyrzuca z niego stare szczątki, słuchając muzyki wyciąga z dołu kolejne kości, a w pewnej chwili zaczyna śpiewać trzymając w ręku piszczel niczym mikrofon.
Oto kilka takich smaczków ;)

Rozśpiewany grabarz




Hamlet i Poloniusz - słowa, słowa, słowa :)


Nieco mniej do śmiechu... Rozmowa Hamleta z duchem ojca...



Tradycją stał się już apel w sprawie uchodźców i wsparcia dla Fundacji Save The Children wygłaszany przez Benedicta Cumberbatcha po skończonym przedstawieniu.




 I na koniec moja ulubiona scena...




Dobranoc słodki Książę...

Reszta jest milczeniem...



      



sobota, 3 października 2015

"...bo ta reszta jest właśnie muzyką" cz. I

       Muzyka jest w moim życiu od zawsze i odgrywa w nim niesamowicie ważną rolę.
Nie wyobrażam sobie, że mogłoby mi jej kiedykolwiek zabraknąć. Nie umiałabym normalnie funkcjonować gdybym nie mogła słuchać muzyki.
Nie ma dla mnie znaczenia gatunek, ważne, żeby tekst piosenki był sensowny, stąd popowych piosenek słucham raczej niewiele, bo trudno mi w nich znaleźć cokolwiek wartego uwagi. Słucham bardzo dużo poezji śpiewanej (w końcu mój ukochany Mistrz - Jacek Kaczmarski był poetą i pieśniarzem), ale poezja nie zawsze oddaje mój aktualny nastrój, w takim przypadku sięgam po cięższe brzmienia z hard rockiem włącznie, a co! Kto biednemu zabroni bogato żyć!

W ostatnim czasie nastrój mam jednak mało hardcorowy, więc towarzyszy mi na przykład coś takiego:

1.

        
       Większość utworów których słucham i które są dla mnie ważne wiążą się, często w bardzo luźny sposób, z ludźmi, miejscami lub wydarzeniami, a przez to pomagają mi porządkować Pałac Pamięci... 
Ta to "prezent" od mojej Pauliny.
Mantra. 
A skoro mantra to Tybet, a skoro Tybet to Himalaje, skoro Himalaje to góry, a góry to wolność, potęga, magia... No i Piotr Pustelnik, Piotrek Morawski i jeszcze kilka ważnych dla mnie osób...
Uwielbiam przy niej medytować i zasypiać...

2.



"Hobbit. Pustkowie Smauga".
Skoro Hobbit to oczywiście Tolkien, a jeżeli Tolkien to Elfy, Krasnoludy, Hobbici, Magowie... Baśniowy świat, do którego uwielbiam wracać, szczególnie gdy jest źle.

3.

 

Nie przenosi do konkretnego miejsca, nie przypomina o jakimś konkretnym zdarzeniu... Po prostu... zabiera w podróż... Magiczną, trudną i ważną jak całe życie...

4.

 

kolejna podróż w nieznane, z Hobbitami, Krasnoludami i pieśnią w sercu...


5.


Jeden, by wszystkimi rządzić, jeden, by wszystkie odnaleźć,
Jeden, by wszystkie zgromadzić i w ciemności związać.


6.
 Późno już, czas spać, a przed snem odrobina medytacji...
Może odrobinę mroczna, ale cudownie mi się przy niej medytuje...





"I choć życie ma kres, 
jednak coś przecież jest, 
co zostaje, nie idzie donikąd -
Jakaś reszta na dnie, 
co nie ciszą jest, nie!
Bo ta reszta jest właśnie muzyką..."
 

piątek, 2 października 2015

Help Is Coming...

     W związku z kryzysem na Bliskim Wschodzie, w Syrii Fundacja Save The Children prowadzi kampanię Help Is Coming.





We wstępie do klipu promującego akcję aktor Benedict Cumberbatch cytuje fragment wiersza "Home", którego autorką jest Warsan Shire - kenijska poetka urodzona w Somalii w 1988 r.

no one leaves home unless
home is the mouth of a shark
you only run for the border
when you see the whole city running as well


your neighbors running faster than you
breath bloody in their throats
the boy you went to school with
who kissed you dizzy behind the old tin factory
is holding a gun bigger than his body
you only leave home
when home won’t let you stay.


no one leaves home unless home chases you
fire under feet
hot blood in your belly
it’s not something you ever thought of doing
until the blade burnt threats into
your neck
and even then you carried the anthem under
your breath
only tearing up your passport in an airport toilets
sobbing as each mouthful of paper
made it clear that you wouldn’t be going back.


you have to understand,
that no one puts their children in a boat
unless the water is safer than the land
no one burns their palms
under trains
beneath carriages
no one spends days and nights in the stomach of a truck
feeding on newspaper unless the miles travelled
means something more than journey.
no one crawls under fences
no one wants to be beaten
pitied


no one chooses refugee camps
or strip searches where your
body is left aching
or prison,
because prison is safer
than a city of fire
and one prison guard
in the night
is better than a truckload
of men who look like your father
no one could take it
no one could stomach it
no one skin would be tough enough


the
go home blacks
refugees
dirty immigrants
asylum seekers
sucking our country dry
niggers with their hands out
they smell strange
savage
messed up their country and now they want
to mess ours up
how do the words
the dirty looks
roll off your backs
maybe because the blow is softer
than a limb torn off


or the words are more tender
than fourteen men between
your legs
or the insults are easier
to swallow
than rubble
than bone
than your child body
in pieces.
i want to go home,
but home is the mouth of a shark
home is the barrel of the gun
and no one would leave home
unless home chased you to the shore
unless home told you
to quicken your legs
leave your clothes behind
crawl through the desert
wade through the oceans
drown
save
be hunger
beg
forget pride
your survival is more important


no one leaves home until home is a sweaty voice in your ear
saying-
leave,
run away from me now
i dont know what i’ve become
but i know that anywhere
is safer than here

 [http://seekershub.org/blog/2015/09/home-warsan-shire/ ]

Poruszający i zmuszający do refleksji...