poniedziałek, 18 kwietnia 2016

"...bo ta reszta jest właśnie muzyką" cz. V

         Dawno nie było muzycznie, a przecież jest fajnie kiedy jest muzyka :)
Dziś miszmasz gatunkowy, choć w tym szaleństwie jest metoda ;) 
Wszystkie piosenki łączą się z moją wizytą na PYRKONIE :D

    Jedna z prelekcji, prowadzona zresztą przez świetnego jak zawsze Kubę Ćwieka, poświęcona  była gatunkowi zwanemu "murder ballads". 
Co to takiego to można dość łatwo się domyślić, a jak ktoś mało domyślny to starczy sobie wygooglać i wszystko stanie się jasne :)

Podczas prelekcji pojawiło się bardzo istotne spostrzeżenie - słuchając zagranicznych piosenek bardzo często nie zwracamy uwagi na tekst. 
Jeśli muzyka jest fajna, melodyjna to już jest wszystko spoko. I gra się takie utwory nieraz do kotleta i wszyscy są zadowoleni, choć pewnie gdyby wiedzieli o czym jest piosenka to miny trochę by im zrzedły...

1. 

 

Oto i ona. Prawda, że przyjemna piosneczka? Fajna muzyka, taka optymistyczna zdawać by się mogło, ale jakby wsłuchać się w tekst to już tak różowo nie będzie.
Piosenka opowiada o przemocy domowej i o tym, że często sama przemoc jak i jej ofiary stają się dla postronnych niewidzialne. 
W końcu łatwiej zignorować niż nie daj boże musieć coś zrobić…

W jednym z wywiadów Susan tak mówiła o tej piosence: 
"A few years ago, I used to see this group of children playing in front of my building, and there was one of them, whose name was Luka, who seemed a little bit distinctive from the other children. I always remembered his name, and I always remembered his face, and I didn't know much about him, but he just seemed set apart from these other children that I would see playing. And his character is what I based the song Luka on. In the song, the boy Luka is an abused child—in real life I don't think he was. I think he was just different."
Dla wszystkich którzy mieli wątpliwości, tak, Luka to imię męskie.

* * *  

OK "My name is Luka" nie jest "murder ballad", ale słuchając piosenki można odnieść wrażenie, że wszystko do tego zmierza.
Po prostu - mam na imię Luka, jestem ofiarą przemocy, nikt tego nie dostrzega, a ja już nie mam siły i jak wreszcie wybuchnę to będzie pozamiatane…
A oto co by było gdyby…

2.



      Mam na imię Janie, mam męża sukinsyna, ale mam też spluwę i jestem wciekła… 
Takim oto sposobem powstaje historia niesłychana jak pani zabija pana, w świetnej, rockowej oprawie.
Gdyby zignorować tekst to znów bardzo fajny, melodyjny kawałek ;)


* * *

A co by państwo powiedzieli na odrobinę południowego klimatu?

3.



Fajne, prawda? Nóżką można potupać i ogólnie sielanka ;)
Delia Green miała 14 lat gdy 25 grudnia 1900 roku została zamordowana przez o rok starszego od siebie Mosesa Houstona, po tym jak wcześniej się pokłócili.

nie sądzicie, że to urocze?

4.




Tak, ten południowy zaśpiew jest trochę męczący, zgadzam się, trzeba to lubić, ale znów musicie przyznać, że muzyczka skoczna i niezwykle przyjemna :D
A o czym? Ano w skrócie: panie sędzio złociutki, no trochę wypiłem, a to zła kobieta była i ja naprawdę nie wiedziałem, że broń jest nabita, co wcale nie znaczy, że się babie nie należało…

5.




Tu już nie powiem, że fajna i skoczna, bo trzeba lubić hip-hop żeby móc się utworem zachwycać, jednak znów tekst to mistrzostwo świata.
Kochający tatuś mówiący swojemu dziecku jakie to jest cudowne, jak to tatuś bardzo je kocha i zrobi dla niego wszystko i żeby się dzieciątko nie martwiło o mamusię, bo mamusia po prostu odpoczywa…
a to że akurat odpoczywa w bagażniku to taki drobny, mało istotny szczegół...


* * *

       Jeśli idzie o murder ballads to tyle, Kuba prezentował ich nam oczywiście więcej, ale musicie mi wybaczyć, starość nie radość i po prostu wszystkich nie pamiętam ;)

6.






      Ktoś zna? Ktoś słyszał wcześniej?
Ja przyznaję się bez bicia usłyszałam ją po raz pierwszy właśnie na PYRKONIE podczas prelekcji Marcina Przybyłka o filozofii Diuny. 
Usłyszałam i zakochałam się, bo muzyka jest świetna, szczególnie zaś sekcje rytmiczne, a jeśli dołożyć do tego tekst oraz teledyski i jego symbolikę to robi się z tego prawdziwy majstersztyk.

Tytułowy chłopiec ucieka z budynku przypominającego połączenie szkoły i kościoła, symbolizującego okowy jakie na każdego z nas nakładają religie i sposób wychowania.
Ucieka by odnaleźć prawdziwą wolność, swoje prawdziwe ja - by odnaleźć miasto ukryte za pierścieniem gór - swą doskonałą osobowość.

7.



          I ostatnia…
Co tu dużo gadać… gdzie Kuba i Chłopcy tam musi być BANGARANG!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz