Bardzo ważna rocznica, smutna, ale i piękna za razem...
W mediach o niej niewiele, jeśli cokolwiek w ogóle, bo w mediach mili moi tylko Smoleńsk i Smoleńsk. Słoń a sprawa smoleńska rzec by się chciało...
Aż się nie chce wierzyć, że to już 11 lat... Wydaje się, jakby to było wczoraj... Dokładnie pamiętam tamten 10 kwietnia. To była Wielka Sobota. Dzień wcześniej umarła Duśka Trafankowska, to też dobrze pamiętam... No, ale 10 kwietnia 11 lat temu była sobota, Wielka Sobota... Dzień jak każdy inny, choć przepełniony oczekiwaniem na święta Wielkiej Nocy...
Podczas Liturgii zgasła świeca... jakby na znak, że stało się już...
A po Liturgii wróciłam do domu i dostałam wiadomość od Przyjaciela, a brzmiała ona tak: "... [*] ... Jacek ..."
Niby nic, a jednak wszystko...
10 kwietnia 2004 roku...
około godziny 18:30...
po dwuletniej, heroicznej walce z rakiem...
dwa tygodnie po swoich 47 urodzinach...
odszedł Jacek Kaczmarski...
"Pamiętajcie wy o mnie, co sił, co sił,
choć przemknąłem przed wami jak cień.
Palcie w łaźni aż kamień się zmieni w pył;
przecież wrócę, gdy zacznie się dzień..."
Pamiętam Mistrzu...
Już na zawsze...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz