czwartek, 12 marca 2015

Odszedł kolejny Mistrz...

Nie żyje Terry Pratchett...

Nie mam pojęcia co więcej napisać...
Jestem w szoku, naprawdę...

Nie zdążyłam Wam o Nim napisać, o Jego niesamowitych książkach, bo żeby napisać o dorobku Mistrza trzeba poświęcić dużo czasu, gdyż dorobek to zaiste imponujący...
Był klasykiem fantastyki. Chyba nie ma osoby, która, nawet nie specjalnie gustując w tym gatunku literackim, nie słyszałaby o "Świecie Dysku", którego akcja rozgrywa się w uniwersum mającym kształt dysku, podtrzymywanym przez cztery słonie stojące na wielkim żółwiu.
Oto komnata rozświetlona płomykami świec... Tu stoją życiometry - półki życiometrów: szerokie klepsydry, po jednej dla każdego żyjącego człowieka, przesypujące miałki piasek z przyszłości w przeszłość. Skumulowany szelest spadających ziarenek wzbudza szum głośny jak huk fal morza.
A oto gospodarz tej komnaty. Przechadza się wzdłuż ściany, wyraźnie zamyślony. Ma na imię Śmierć.
Ale nie jakiś tam Śmierć. To Śmierć, którego sfera działania jest... a właściwie wcale nie jest sferą, ale światem Dysku - płaskim, spoczywającym na grzbietach czterech gigantycznych słoni, które stoją na skorupie ogromnego gwiezdnego żółwia, Wielkiego A'Tuina. Z krawędzi tego świata wiecznie spływa w przestrzeń nieskończony wodospad.
Uczeni wyliczyli, że jest tylko jedna szansa na bilion, by zaistniało coś tak całkowicie absurdalnego.
Jednak magowie obliczyli, że szanse jedna na bilion sprawdzają się w dziewięciu przypadkach na dziesięć.
[...]
Nieruchomy wzrok migotliwych oczodołów obejmuje żółwia świata, sunącego przez głębie kosmosu, ze skorupą porysowaną kometami i poznaczoną uderzeniami meteorów. Śmierć wie, że pewnego dnia Wielki A'Tuin umrze. To dopiero będzie wyzwanie.
Pratchett był orędownikiem legalizacji eutanazji.
Mam zamiar umrzeć w fotelu we własnym ogrodzie, ze szklaneczką brandy, słuchając muzyki Thomasa Tallisa z iPoda.
Tak mówił w 2009 roku. Nie wiemy czy tak się stało. Na razie wiadomo tyle, że zmarł w domu, w otoczeniu najbliższych. Informację o śmierci pisarza podano na Jego profilu na fb, potwierdziło ją także Jego wydawnictwo.
Terry Pratchett miał 66 lat. Od 2007 roku zmagał się z rzadką postacią choroby Alzheimera.

[http://wyborcza.pl/1,75475,17561434,Terry_Pratchett_nie_zyje__Mistrz_fantasy_mial_66_lat.html]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz