poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Smutna powtórka z "rozrywki"...

   Po tym jak Ksiądz Lemański wylądował na dywaniku w kurii po Przystanku Woodstock i po tym, co biskup naobiecywał nie tylko Jemu, ale równocześnie i Parafianom z Jasienicy, przez chwilę (ale tylko przez mgnienie) łudziłam się, że już po wszystkim, choć komentując całą tę dywanikową wizytę Ks. Wojtka w kurii napisałam tak oto:  
"No... ciekawe tylko jak szybko biskub zmieni zdanie... Mam nadzieję, że Ks. Wojciech nagrywał tę rozmowę, żeby w razie czego mieć czym się bronić, bo jak widać sama to ta prawda jest jakaś bezradna i bezbronna..."
Aż się boję, bo wychodzi na to, że moje słowa mają moc sprawczą, czy też są samospełniającą się przepowiednią (to doprawdy przerażające...) 
To było we wtorek, a już w sobotę okazało się, że słowo biskupa funta kłaków nie było warte, bo oto nagle zmienił on zdanie co do tego, czy wolno Ks. Wojciechowi odprawiać okazjonalne Msze w Jasienicy... Okazało się, że Mu jednak nie wolno, więc Mszy nie odprawił, ale pojawił się na obchodach rocznicowych OSP w Jasienicy, na które otrzymał oficjalne zaproszenie od Organizatorów*. Pojawił się, świętował razem z Jasieniczanami, powiedział też kilka słów... Jak się okazuje (zdaniem kurii) znów o jedno za dużo i cyrk zaczął się od początku- znów wycieranie biskupich dywaników, znów groźby o usunięciu z kapłaństwa...

   Prawie się popłakałam jak to usłyszałam, naprawdę... 
Miałam okazję spotkać się z Ks. Wojtkiem, posłuchać Go, trochę z Nim porozmawiać...
To bardzo szczery  człowiek, który nie bawi się w jakieś "ą", "ę", tylko jeśli coś jest nie tak to mówi o tym otwarcie i bez owijania w bawełnę - zwyczajnie, co w sercu to na języku, ot co... Pewnie, taka bezgraniczna szczerość może niektórych zranić, ale najczęściej tych, którzy mają sobie coś do zarzucenia, w myśl ludowej mądrości mówiącej o tym, że gdy uderzysz w stół nożyce się odezwą. 
I odzywają się... grzmią z oburzenia i odsądzają Ks. Wojciecha od czci i wiary najczęściej ci, którzy najwięcej mają za uszami. Nie będę się powtarzać i przywoływać cytatu z Ewangelii Mateusza [Mt 23, 13-36], ale on tu idealnie pasuje.
   Zarzuca się Ks. Wojtkowi, że "sieje zgorszenie", że "jątrzy", "wywołuje ferment" itd. itp.

Wybaczcie, ale szlag najjaśniejszy mnie trafia jak coś takiego słyszę!
Ja to tam może i jestem "opętanym, złym i zepsutym do szpiku kości władcą marionetek", ale co w takim razie z mieszkańcami Jasienicy? 
Co z ludźmi, którzy Księdza Wojtka znają od lat, którzy z Nim współpracowali lub współpracują nadal na polu dialogu polsko (chrześcijańsko)-żydowskiego? 
Co z wieloma przedstawicielami środowisk Inteligencji Katolickiej (a więc ludzi światłych i wykształconych), którzy podziwiają i wspierają Ks. Lemańskiego? 
Oni wszyscy też są opętani? 
Oni też dali się zmanipulować temu szataniście Lemańskiemu?

   Czekam jak się to wszystko rozwinie, ale przyznam się Wam szczerze, że jestem przerażona, choć w sumie przerażenie to nic... 
Przede wszystkim jest mi cholernie smutno, czuję się odepchnięta na margines, zaszczuta i sprowadzona do roli bezrozumnego stworzenia, któremu nie wolno samodzielnie myśleć, a które musi tylko tępo słuchać rozkazów i nakazów...

A co z moim sumieniem?
Co z moją wolną wolą?
Co z moim rozumem, którego Stwórca nakazał każdemu z nas używać?

Paulina pisała mi o śnie, jaki miała w związku ze sprawą Ks. Wojtka... 
Zły był to sen... Nawet bardzo... 
I niestety... chyba zaczyna się spełniać... 

*  Zdjęcia z uroczystości 110-lecia OSP w Jasienicy znajdziecie TUTAJ

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz