wtorek, 27 maja 2014

"Wolność jest jak powietrze na szczycie góry. I jedno, i drugie - nie do zniesienia dla słabych..."

Obiecałam, że będzie o autorytetach, czas obietnicy dotrzymać...
Nie sądziłam, że tak trudno będzie mi się zabrać za pisanie o Nich, o tych Ludziach ważnych dla mnie, o moich Mistrzach a nierzadko również Przyjaciołach...
Próbowałam wiele razy, ale ilekroć zaczynałam pierwsze zdanie w mojej głowie nagle i znienacka pojawiała się czarna dziura i nie byłam w stanie poskładać myśli, choć przecież o każdej z tych Osób jestem w stanie powiedzieć bardzo wiele...
Kolejność w jakiej będą się tu pojawiać kolejne sylwetki jest całkowicie przypadkowa, po prostu - wszystko zależy od tego, o kim zdołam napisać...

W tytule słowa przypisywane Ryūnosuke Akutagawie...
O górach, bo kocham góry, ale o górach również dlatego, że dzisiejszy Bohater góry traktuje jak swój drugi dom i spędził w nich niemal pół życia...

Sporo było Go w mediach w ubiegłym roku, po tragicznej zimowej wyprawie na Broad Peak, zapraszano go do radia, do telewizji, w prasie i internecie pojawiały się kolejne wywiady, bo - co tu dużo mówić - facet ma bagaż doświadczeń i dokonań których można pozazdrościć. 
Drodzy moi, PIOTR PUSTELNIK - rocznik '51, rodowity Łodzianin, z wykształcenia chemik z zamiłowania himalaista. Trzeci Polak i dwudziesty pierwszy człowiek w historii, któremu udało się zdobyć Koronę Himalajów i Karakorum.

Moja "przygoda" z Panem Piotrem rozpoczęła się kilka lat temu, po raz pierwszy usłyszałam o Nim przy okazji Tryptyku Himalajskiego, ale wtedy było to tak przy okazji tego, że w wyprawie brał udział Piotr Morawski. Luzik, zakodowałam nazwisko, trochę poszperałam w internecie, znalazłam informacje że człowiek się wspina, że nawet mu to jakoś idzie i spoko, na tym się skończyło. Tryptyk to był rok, o ile mnie pamięć nie myli, 2006. W 2009 Piotrek Morawski zginął na Dhaulagiri i wtedy znów pojawiło się nazwisko Pustelnik...
Po raz kolejny pojawiło się w 2010 roku, po tym, jak Pan Piotr zdobył Koronę Himalajów. 
Wtedy to już nie był przypadek. Wiedziałam że jest wyprawa na Annapurnę, że to już ostatnia góra jakiej brakuje do Korony. Cieszyłam się kiedy przyszła wiadomość o zdobyciu szczytu, o tym, że zeszli bezpiecznie.
Rok 2010 był dla mnie jednak rokiem trudnym, szczególnie przez to, że był ostatnim rokiem studiów, że trzeba było użerać się z promotorką i pisać pracę magisterską, a przy okazji spróbować nie zwariować od tego wszystkiego. Przez to wszystko Himalaje odstawiłam na półkę...
Aż wreszcie przyszedł ten nieszczęsny marzec 2013 roku, Broad Peak i wszystko co się wokół tej wyprawy działo. Powrócił też, a jakże, Piotr Pustelnik, z tym że teraz miałam czas na to, by poznać Go lepiej, by dowiedzieć się czegoś więcej, a może najzwyczajniej w świecie - nadszedł dla nas najwłaściwszy czas, dorosłam do tego, by mógł być dla mnie autorytetem.
Dlaczego właśnie On?
Wcale nie dlatego, że celebryta (no bo żaden z Niego celebryta), wcale nie ze względu na Koronę Himalajów (choć gnę się w ukłonie do samej ziemi, bo naprawdę, należy się uznanie!), ale za to, że jest normalnym człowiekiem, który nie wstydzi się swoich emocji, który potrafi otwarcie powiedzieć, że jemu też coś tam po drodze nie wyszło, ale przede wszystkim ze względu na Jego niesamowitą odwagę i nienaruszalny kodeks etyczny... Jak powiedział o Nim mój kolega, chłopak, który również w górach jest zakochany i wiele w nich przeszedł (łącznie z ciężkim wypadkiem) "Pustelnik jest głosem sumienia polskich alpinistów"
Faktycznie!
Po wydarzeniach na Broad Peak, a już szczególnie po publikacji raportu PZA w tej sprawie, dało się słyszeć głosy krytyków, że "Co tam stary dziad się wypowiada", "Nie ma prawa nikogo oceniać!" "Łatwo mu oceniać jak siedzi w domu" itd. itp. słowem - codzienność polskiego internetu... 
Moim skromnym zdaniem, jeśli ktokolwiek mógł się wypowiadać na temat etyki podczas wypraw w góry, na temat partnerstwa, jeśli ktokolwiek mógł pokusić się o moralną ocenę postaw członków wyprawy to tylko człowiek, który sam kilkakrotnie ratował w Himalajach czyjeś życie, ryzykując własnym!
Chyba to urzekło mnie najbardziej, ten niesamowity paradoks, bo z jednej strony Człowiek mówi, że panicznie boi się śmierci, że śmierć jest dla Niego czymś najstraszniejszym, a z drugiej - ryzykuje swoim życiem by ratować partnera czy członka innej wyprawy któremu coś się dzieje złego i robi to nie dla orderów, nie z jakiegoś popieprzonego bohaterstwa, ale ze zwykłej, ludzkiej przyzwoitości.
A poza tym nie ma w Nim takiego zadęcia, które u sportowców różnych dziedzin (i nie tylko zresztą u sportowców) często się pojawia (szczególnie, gdy coś uda im się osiągnąć), postawy w stylu "Jestem ja i po mnie już nic! Jestem wielki, cudowny i genialny, a cała reszta to o kant dupy potłuc i nic więcej!" Nie raz słyszałam z Jego ust, że no tak, zdobył tę Koronę Himalajów, ale to w sumie nic takiego... Podobnie potrafi powiedzieć, o fakcie, że ratował w górach ludzkie życie "nic nadzwyczajnego nie zrobiłem... zrobiłem to, co trzeba było zrobić..."
I jeszcze jedna istotna sprawa - Jego niesamowity upór i determinacja po pierwsze w dążeniu do celu - 4 razy pokonała go Annapurna, 3 razy Broad Peak, 2 razy Makalu, ale On ciągle wracał, by udowodnić sobie, że potrafi oraz by udowodnić górze, że jest godny stanąć na szczycie.
Wspinać się w górach najwyższych z chorym sercem? Czemu nie! Piotr Pustelnik jest żywym dowodem na to, że pewne ograniczenia fizyczne nie muszą być przeszkodą w dążeniu do celu, największą przeszkodą jest to, co człowiek ma w głowie...

Marzę o górach, mało tego - marzę o Himalajach... Marzę o tym, żeby tam pojechać, żeby zobaczyć ten niesamowity świat, zobaczyć burzę nad Annapurną... 
Pan Piotr przywrócił mi wiarę w to, że to wcale nie jest bardzo nierealne marzenie... Mój stan zdrowia na cuda nie pozwoli, ale jakiś mały treking... czemu nie!

Upór, determinacja w realizacji planów i dążeniu do celu, skromność, otwartość, szczerość, umiejętność nawiązywania kontaktów z ludźmi w każdym wieku, ciepło i serdeczność, niesamowity dar do przekazywania wiedzy i opowiadania o górach, ale przede wszystkim - pasja która jest życiem i ten nienaruszalny kodeks etyczny - to wszystko sprawia, że Piotra Pustelnika nazywam swoim Autorytetem.
Tak jak powiedział J.Q. Adams: "Jeśli twoja aktywność inspiruje innych by więcej marzyć, więcej się uczyć, więcej działać i stawać się kimś więcej, to jesteś liderem."
To co robi Pan Piotr jest dla mnie inspiracją by więcej marzyć, by więcej działać, by stawać się kimś więcej, kimś lepszym niż byłam jeszcze wczoraj, dlatego jest dla mnie Liderem, Autorytetem, Mistrzem... Jednym z grona moich ukochanych Tres Pedros!
Jestem dumna, że dane mi było poznać Go osobiście!
To był prawdziwy zaszczyt i niebywała przyjemność!

Panie Piotrze, dziękuję za wszystko!

 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz