Pozostajemy w sferze magii i tajemnicy, tym razem jednak w rolach głównych spotykamy... anioły :)
Na początek kolejna książka Anny Kańtoch, dedykowana Kubie Ćwiekowi, za to, że "najmocniej wierzył, że watro pisać tę książkę". Książka detektywistyczna z elementami psychologicznymi, gdzie magia, elfy i gnomy stanowią niezbędne i barwne tło.
"13 ANIOŁ" mili moi, anioł, którego iście szatański plan wstrząśnie całym Getteim.
Oto przenosimy się do niezwykłego świata usytuowanego nad brzegami jeziora Gette. Świat ten składa się z dwóch części, odseparowanych od siebie wodami jeziora - Brzegu Zachodniego i Brzegu Wschodniego, czyli z jednej strony królestwa magii, z drugiej zaś nauki i techniki. Każda żywa istota urodzona na jednym brzegu, bez względu na to czy będzie człowiekiem, elfem, gnomem, czy faunem, podejmując próbę przedostania się na drugi brzeg zginie po trzech minutach...
Jest jednak jeszcze jedno miejsce - na wyspie, po środku jeziora Gette leży miasto Getteim, zbudowane przez milionera Aimerica Tyrena. W mieście mogą bez obaw przebywać mieszkańcy obu brzegów, co więcej, wszyscy, który urodzili się właśnie w Getteim mogą swobodnie przemieszczać się między brzegami, bez obawy o własne życie.
Sytuacja taka nie podoba się Radzie 13 Aniołów, którzy mają zamiar zgotować mieszkańcom apokalipsę!
Przyszłość Getteim nie maluje się zatem w zbyt pastelowych barwach, szczególnie, że jego los spoczywa w rękach specyficznych osób- milionera bankruta, który żyje tak naprawdę dopiero wtedy, gdy próbuje się zabić, detektywa ze złamanym sercem, kobiety uwięzionej w ciele dziecka, oraz cynicznej gwiazdy srebrnego ekranu. Musicie przyznać, że mieszanka to iście wybuchowa!
Tych dwanaście dni wstrząśnie całym miastem!
Przeczytajcie i przekonajcie się sami!
* * *
Powieść współczesna osadzona w realiach Warszawy XXI wieku. Mamy więc rozpędzony świat, gdzie ludzie skupieni są na pogoni za pieniędzmi i karierą, świat, w który nagle i niespodziewanie wkrada się konflikt w świecie nadprzyrodzonym.
Okazuje się, że od 1526 roku nad polską stolicą ciąży klątwa, którą próbują odwrócić czterej ekscentryczni, pochodzący z różnych epok warszawscy aniołowie, wśród nich marksista-ateista. Brzmi ciekawie?
To dopiero początek!
Wrogowie okazują się znacznie silniejsi od naszych bohaterów, ale to i tak nic w porównaniu z faktem, że jedynym sposobem powstrzymania demonów przed realizacją ich zbrodniczych zamiarów jest miłość... Banalne? A jeśli powiem, że musi to być miłość spełniona pomiędzy dresiarą-narkomanką o zapędach wróżbiarskich, a młodym... księdzem redemptorystą!
Boskie poczucie humoru zostaje wystawione na bardzo ciężką próbę, a jak to się wszystko skończy? No cóż, przekonacie się kiedy przeczytacie
Autor zebrał tu cały swój kunszt, talent satyryczny, literackie doświadczenie oraz wiedzę z zakresu filozofii i teologii, a wszystko po to, by pół żartem, pół serio (bardzo serio) rozliczyć się z historią i teraźniejszością swego rodzinnego miasta.
Zapewniam Was Kochani, nie będziecie żałować!
Obie książki czyta się bardzo dobrze. Narracja poprowadzona jest tak, by cały czas trzymać w napięciu i pobudzać ciekawość czytelnika, tak, że chłonie się rozdział za rozdziałem i chciałoby się przeczytać je od początku do końca za jednym zamachem :)
W książce Anny Kańtoch ludzka pomysłowość znajduje sposób na przezwyciężenie podziałów. Getteim łączy nie tylko dwa brzegi jeziora, ale przede wszystkim mieszkańców dwóch przeciwległych brzegów, którzy choć biegunowo odlegli od siebie, choć niemal we wszystkim różni, na tym skrawku ziemi wyrwanym jezioru Gette potrafią współistnieć ze sobą mimo przeciwności i to daje nadzieję, wiele nadziei...
U Lewandowskiego spodobały mi się bardzo trzy rzeczy.
Po pierwsze anioł-komunista. Pomysł może dla wielu dość zaskakujący, że jak to, komunista, ateista i do tego anioł, ale jednak pomysł mieszczący się w granicach prawdy teologicznej. Bodaj już Tomasz z Akwinu mówił, że jeśli ktoś nie poznał wiary, ale postępował dobrze i sprawiedliwie, w zgodzie z własnym sumieniem i w szacunku dla sumienia, to zostanie zbawiony właśnie na podstawie wierności sumieniu. Skoro więc komunista był dobrym komunistą, wiernym swojemu komunistycznemu sumieniu, działającym dla dobra socjalizmu i ku pożytkowi ludu pracującego, to czemuż go nie zbawić, w końcu Pan Bóg może wszystko.
Druga sprawa - upiór ukazujący się pod postacią Matki Bożej i służący temuż upiorowi ojcowie redemptoryści. Prześmiewcze powiecie, obrazoburcze - być może, niemniej jednak prawdziwe.
Pobożność maryjna zakorzeniona jest w polskiej kulturze jak nic innego. Chyba nigdzie na świecie nie ma tylu sanktuariów maryjnych i nie obchodzi się tylu maryjnych świąt co w Polsce. Żeby była jasność - nie mam nic przeciwko maryjnej i jakiejkolwiek innej pobożności, pod warunkiem jednak, że wszystko odbywa się w rozsądnych granicach. Czepiam się? Możliwe, ale obserwując wiele razy pielgrzymów na Jasnej Górze zauważyłam coś co nieustannie mnie zastanawia - przechodząc przez bazylikę rozglądają się, robią zdjęcia, rozmawiają, przechodzą przed ołtarzem jakby to była zwykła ściana, ale wchodząc do kaplicy Cudownego Obrazu milkną, padają na kolana, wyciągają różańce i potrafią tam siedzieć i modlić się godzinami... To trochę tak, jakby obraz był ważniejszy od Najświętszego Sakramentu... No i dlaczego Radio Maryja, a nie na przykład Radio Jezus?
I rzecz trzecia - powracająca fala. Zło wyrządzone niewinnemu człowiekowi powraca jak odbita od brzegu fala, by ze wzmożoną siłą uderzać w tych, których jedyną winą jest to, że są potomkami tych, którzy zawinili w przeszłości, a jedyną rzeczą jaka może powstrzymać tę falę jest spełniona prawdziwa miłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz