piątek, 25 kwietnia 2014

Kłamstwo ma krótkie nogi...

Słyszeliście to już pewnie nie raz, prawda?
Otóż Drodzy, taka sytuacja:
W mieście zorganizowano wielkanocne warsztaty, podczas których to warsztatów dzieci pomalowały gigantyczne pisanki. Pisanki śliczne jak bajka, radosne i kolorowe. Jedna z pisanek trafiła do pewnej parafii. Stała sobie pisanka grzecznie w kościele, z boku tak, ale było ją widać, więc każdy sobie mógł pisankę obejrzeć.
Przyszła Wielka Sobota i jak to w Wielką Sobotę bywa, od samego rana święcono pokarmy na stół wielkanocny. Wszystko zadziało się podczas dyżuru jednego z księży, który to ksiądz, z przyczyn dla mojego małego rozumku nieogarniętych, rzucił tekst następujący: "Widzicie tę wielką pisankę? Całą noc/dwa dni ją z księdzem X.X. malowaliśmy! Można obejrzeć, zdjęcie sobie zrobić."
Powiedział. A że kłamstwo nóżki ma krótkie i oliwa też sprawiedliwa, podczas jego "dyżuru" znalazły się w kościele osoby bezpośrednio z projektem mega pisanki związane. No i zrobił się trochę kwas. To znaczy nikt mu wtedy uwagi nie zwrócił, ale rozniosło się to dość szybko.
Dzieci się dowiedziały i przykro im było straszliwie, zresztą trudno się dzieciom dziwić.
Finał historii jest taki, a właściwie preludium do jej finału jest takie, że dziś pisankę przyjechano zabrać (bo tak miało być) i akurat trafiło na tego uzdolnionego księdza-malarza.
Dostał solidną zrypę za to, co powiedział, uświadomiono mu, że dzieciom zrobiło się bardzo przykro i poczuły się skrzywdzone jego zachowaniem, oraz podyktowano sprostowanie i zobowiązano go do jego odczytania podczas niedzielnych Mszy Świętych.

Ot, była sobie historia...
I nie piszę tego by się mścić na kimś (gdybym chciała to zrobić napisałabym pełne imię i nazwisko tego księdza), nie piszę by opluć Kościół i księży... Piszę by napiętnować takie zachowanie...
Jak można, na litość Jasności posuwać się świadomie do kłamstwa i to w tak błahej sprawie, przywłaszczając sobie pracę innych?
Żeby zabłysnąć?
Czym?
Głupotą?
Dwulicowością?
Podłością?
Szczeniactwem?
Nie wiem jak to określić... Jak określić to, że ksiądz był bardzo zdziwiony, że dzieci się przejęły? Jakby nic się nie stało... A przecież się stało... Istnieją chyba jeszcze jakieś zasady, moralność... I obowiązują one wszystkich, a duchownych powinny obowiązywać w szczególności i szczególnie przez nich być przestrzegane...
Dlaczego szczególnie przez nich? Bo "komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie..."

Czekam na niedzielne sprostowanie, ciekawa jestem co usłyszymy i czy usłyszymy cokolwiek...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz