wtorek, 15 kwietnia 2014

"Przecież wrócę gdy zacznie się dzień..." 10 lat bez Jacka...

Od 2010 roku dzień 10. kwietnia wielu ludziom w tym kraju kojarzy się tylko z jednym - kolejną rocznicą katastrofy smoleńskiej...
Mnie 10. kwietnia kojarzy się zgoła z czymś innym...

"Jacek był bardzo niespokojny [...] Siedziałam przy nim i mówiłam mu, jaki jest dzielny, że przetrwał taką ciężką noc, że jak tylko poczuje się lepiej, to pojedziemy do domu na świętowanie Wielkiej Nocy. Przekonywałam, że po tej transfuzji nabierze sił i odpocznie w domu w swoim kąciku w salonie, gdzie czekają świeże gazetki i książki. Głaszcząc go po włosach, mówiłam mu, jak bardzo go kocham. Co jakiś czas upewniałam się, czy mnie słyszy. Umówiliśmy się, że jeśli nie śpi, to ma mrugnąć.
Przed południem spytałam Jacka, czy chce, aby udzielić mu chrztu. W głowie kołatały mi przestrogi lekarzy i widmo śmierci, które zazwyczaj kojarzy się z ostatnim namaszczeniem. Zjechałam na dół po księdza. Sama ceremonia była króciutka.
Potem Jacek zapadł w głęboki sen. Oddychał miarowo i spokojnie.
Przestał oddychać około 18:30."


Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj, a minęło już 10 lat...
10. kwietnia 2004 roku to była akurat Wielka Sobota, większość ludzi szykowała się do świętowanie Wielkiej Nocy. Mówiło się dużo o śmierci, ale jeszcze więcej o zmartwychwstaniu... 
Ironia losu - umrzeć w przeddzień Uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego, nie sądzicie?
W niedzielę we wszystkich mediach pojawiła się informacja, że "po dwuletniej walce z chorobą zmarł Jacek Kaczmarski, poeta, pieśniarz, bard Solidarności", dla mnie jednak był kimś znacznie więcej...
To dzięki Niemu dowiedziałam się o istnieniu kogoś takiego jak choćby Alain René Lesage i jego powieści "Diabeł kulawy". To również dzięki Jackowi zaczęłam więcej czytać, mało tego, zaczęłam też pisać wiersze. Wybroniłam się na maksymalną liczbę punktów na ustnym egzaminie maturalnym, poszłam na studia polonistyczne i obroniłam pracę magisterską - oczywiście na temat twórczości Jacka. 
Poszerzyły się moje horyzonty, zmienił się sposób patrzenia na świat.
Ogólnie - zawdzięczam Jackowi bardzo wiele, to w dużej mierze dzięki Niemu jestem tym, kim jestem, bo to On wskazał mi tę właśnie drogę.
Mój Mistrz za którym tęsknię, którego bardzo mi brakuje i o którym nadal myślę w kontekście zakończenia "Epitafium dla Włodzimierza Wysockiego" - "Przecież wrócę gdy zacznie się dzień" - czekam na ten dzień... nieustannie... od dziesięciu lat...

Do zobaczenia Mistrzu... [*]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz